czwartek, 24 lipca 2008

Wczoraj miałem coś napisać po parodniowej przerwie ale przez przypadek zmazałem sobie. Może Tak miało być .Bo wczoraj byłem w innym stanie ducha i fizycznego skupienia niż dzisiaj.Wracałem właśnie z właśnie jak co środę z malarskiej pracowni "twórcowni" i byłem już dość zmęczony po długiej sesji malalrskiej sam na sam z moją wyobrażnią.Bawiłem się jak to zwykle ostatnio robię w dokańczanie dawnych nieudanych prac malarskich.Choć dokańczanie to jest swoiste.Bo czasem sugeruję się kolorytem , układem plam barwnych czy kompozycją niedokończonych prac i przetwarzam fragmenty lub całość obrazu czasem całkiem go zamalowując , lub pozwalając grać warstwie starszej z młodszą.Zdarza się że tylko nieco modyfikuje lub ubarwiam motyw który obraz przedstawia lub robię z niego coś zupełnie innego.Lecz zachowuje nastrój pierwowzoru ale zwiększam lub zmniejszam impresyjnie jego wyrazistość.Geometryzuje kanciastościami ,idę bliżej lub dalej w abstrakcję.Może to wszystko brzmi dumnie i fachowo ale ja się dopiero uczę malarstwa choć trwa to już 6 lat i postęp mam dość powolny to jestem cierpliwy i konsekwentny.Jeśli choćby jeden obraz uda mi się w moim mniemaniu i parę innych osób potwierdzi jego wartość i utkwił jakoś w pamięci czy zainspirował do namalowania swojego obrazu to już czuję z niego satysfasję i mogę brnąć jakoś dalej aż do kolejnego udanego tworu.I wiem że to małe uznanie mojej twórczości zrekompensuję mi trud nieudanych działań.Na pracowni jak już wspomniałem bawię się pewnymi konwencjami którę nie są zbyt trudne dla początkującego malarza i przede wszystkim przez którę da się dać upust podświadomym tręśćią złożyć swoje napięcia wewnętrzne w ofierze bezkolizyjnego kontaktu z płutnem lub płytą pilśniową zanim zapomną o sobie w kontakcię z innymi może bardziej ożywionymi istotami z tego świata

środa, 23 lipca 2008

wczoraj pisałem o pragnieniu zjednoczenia moich działań w jedną całość .Zwrócić głowę do odalonego lecz przybliżającego się przez moją emocjonalną do niego grawitacjepunktu do którego dążę na który czekam z otwartymi ramiona które mogą przestrzelić gwożdziami wymskniętymi z drewnianych łuków obudzone z szczelnego snu w brązowo czarno nakrapianym mrowisku mrówczy wojownicy.Ale takiego punktu wciąż nie mogę wymyślić wynależć zdobyć się na niego,stanąć z nim twarzą w twarz.Tak jest kiedy spotykaja człowieka depresja powstała przez liczne niepowodzenia w różnych warstwach życia,a dla mnie przede wszystkim przez silną traumę którą była śmierć mojej babci która zakończyła ewidentnie stary bardziej beztroski, mniej świadomy samego siebie i spraw    życiowych a przede wszystkim zapewniający bezpieczeństwo etap w moim życiu i rozpoczął się czas radykalnych zmian i poszerzenia świadomości nowych wyzwań zainteresowań przyjażni i konfliktów.

wtorek, 22 lipca 2008

kosmiczna konsolidacja

czasem jest tak że tracimy w życiu system orientacyjny by wiedzieć w jakim miejscu się w nim znajdujemy czy dokąd zmierzamy czy jakiś cel który integruje nasze myśli i działania czy też tracimy go i wszystko idzie w rozsypkę i przestajemy być jednym nurtem niosącym fale energi kosmicznej tego świata ,bo niepodoba mi się gdy zawężamy wszelką dziejowość ,historiozofię ,perypetie kultury zawężamy tylko do tego globu ziemskiego ,tylko do tej sfery która jest widzialna naoczna ,dotykalna, odzielamy świat wewnętrzny od zewnętrznego, świat jawy od snu,mrok od jasności gdy wszystko jest właściwie jednym lub jest tak przemieszane tworzy struktury światłociniowe zawiewrające w sobie warstwy skończoności i nieskończoności a wokół rozciąga się atramentowa przesztrzeń pełna zatopionych w niej w niej gwiazd którą granicą jest zasięg naszych oczu ,ale czy tak naprawdę są tak daleko jak się powszechnię sądzi skoro całe wieki p rowadziły przewrotny ironiczny dialog z ludzkością przekazując im pewne nierozpoznane przez wiki wiadomośi które budziły wiele najzuchwalszych hipotez 

wtorek wieczorową porą

w twórcowni byli starzy i nowi, wóciła p.M. a A. był krótko, woli malowac ściany

dalej wtorek

wracam ze spaceru z psem, jescze mnie nie ma

wtorek

jestem z psem na spacerze a tu samo się pisze. za plecami bóbr żongluje żółtymi piłeczkami rusałkami. 

czwartek, 17 lipca 2008

CZWARTEK

JESTEM ZASPANY ŚPIE NA STOJĄCO BO JEST DESZCZ- MAM PISAĆ ALE SAMO SIĘ NIE CHCE pisać;  ŚPIĘ I PADA deszcz. pisze przez sen

pół do czwartku

JESTEM ZASPANY; ŚPIe NA STOJĄCO BO JEST DESZCZ pada i pada
a za plecami żonlowanie spada jak ciężkie krople

już jestem

tu jestem

miron do dzieła

to jest pamiętnik